wtorek, 5 stycznia 2016

Parnassus

Parnassus nie jest dokumentem, a przynajmniej w myśli jego twórców nie zdaje relacji z żadnego wydarzenia. Bo przecież nie można wykluczyć, ze jakieś większe od nas Siły w ten niebezpośredni, zagmatwany, hipotetyczny czy wręcz bajeczny sposób próbują nam przekazać informację o prawdzie wszechświata. O tej niechcianej, której od jakiegoś czasu przestajemy szukać. Bo czy nie o wiele bardziej wiarygodnie brzmi hipoteza, że świat utrzymywany jest w jako takim ładzie dzięki pewnym ludziom, którzy od tysiąc leci opowiadają te same historie? Historie te można nazwać niestworzonymi, właśnie dla tego są ciągle fascynujące, bo odwołują się do największych, najgłębszych ludzkich pragnień. Do przestrzeni tęsknoty, która chce zniesienia rzekomej niezgody między esencją a egzystencją; do przestrzeni, która różnicę między istotą człowieka a jego upragnionym sposobem istnienia jeszcze zauważa. Przyjmijmy więc to za dane: ludzie od tysiącleci opowiadają historie. Opowiadają je o wydarzeniach dla siebie ważnych, ale że czas historii upływa, pojawiają się co raz to nowe wydarzenia zmuszając już zaistniałe do zrobienia miejsca. Doktor Parnassus nie zauważył jednak tej prawidłowości. Nie zauważył również, że zmieniła się znacznie forma w jakiej obecnie opowiada się historie. Zaplątany we własne szaty faustowego ubrania, potyka się o swoje żądania i oczekiwania nie bacząc na zewnętrzny świat. Łatwo w takiej sytuacji ciskać oskarżenia i zgoszkniałe uwagi pod adresem świata zewnętrznego, jednak PArnassus tego nie robi - jest załamany tylko wewnątrz siebie. A jeżeli dla kogoś teza o utrzymywaniu świata w równowadze przez opowiadane historie nie brzmi jednak wiarygodnie, to przynajmniej czy nie jest o wiele piękniejsza, bardziej ludzka i przyjazna niż te popularne obecnie?

poniedziałek, 11 maja 2015

ZABÓJCZA GRAŃ

Szanowni Państwo, dzięki niezwykłej wytrwałości oraz niemałej sile psychicznej operatora i jednocześnie reżysera tego filmu będą mieli Państwo niepowtarzalną okazje zobaczyć jak paru pięćdziesięcioletnich brodaczy płacze, dlatego, że pogoda pokrzyżowała im plany wejścia na skalistą górę. Być może płacz ich w jakimś stopniu związany jest z kwotą, która musieli uiścić by na tę wyprawę móc się wybrać (niebagatelne 13 000 euro nie licząc sprzętu i ubrania) ale ciągle wydaje się to powód daleki od wystarczającego. Pomimo zachęcającego opisu w filmie warstwa psychologiczna wspinaczki wysokogórskiej jest mało poruszona. Członkowie ekspedycji wydają się być żądnymi adrenaliny znudzonymi życiem pracownikami korporacji (choć wielu z nich jest w górach najwyższych kolejny raz i już nie jeden odmrożony palec w nich zostawili, a często też i niejednego przyjaciela), którzy kłócą się ciągle o to czy "braterstwo liny" w ogóle kiedykolwiek istniało, czy jednak chęć osiągnięcia sukcesu jest najważniejsza. Widz ma trudności z przypisaniem tożsamości do poszczególnych bohaterów, gdyż z powodu nieprawdopodobnego mrozu na wysokości 6000 metrów poubierani są od stóp do kłów w puchowe kurtki co sprawia, że stają się do siebie bardzo podobni. Nie mniej parę porażających i onieśmielających kadrów gór w pełnym majestacie po części wyrównuje te niedociągnięcia.

ZA TO ŻE ŻYJEMY CZYLI PUNK Z WREOCŁAWIA

(For Being Alive) Tomasz Nuzban

Film wpisuje się w niemalże masowo ostatnio kręcone w Polsce opowieści rozpamiętujące różne momenty w upubliczniania życia artystycznego pomniejszych performerów, muzyków czy malarzy. Pomniejszych, wcale nie znaczy gorszych – po prostu tematyka którą poruszali czy sposób narracji jaki wybierali nie wpisywał się w ówcześnie panujące standardy. Przez to istnieli gdzieś na drugim, czy nawet trzecim planie wydarzeń kulturalnych. Punk z samej swojej definicji nie mógł się stać ani masowy, ani mainstrimowy nie dziwi więc jego historia. Jeszcze jeden czynnik jest odpowiedzialny za powstawanie tego typu filmów – dochodzi obecnie do głosu pokolenie, dla ktróego wspominanie, a czasem analiza przyczyn wiecznego pozostawania w kulturalnym cieniu jest z jednej strony potrzebną do dalszego życia analizą swoich wyborów, a z drugiej sentymentalna podróżą w kraj przeminionej nastoletniej młodości. Film, Szanowni Państwo jest taki jak ten opis – mdły. I jeżeli ktoś wiąże jakieś wspomnienia ze scena wrocławskiego punku to odnajdzie kawałek swojej historii. W przeciwnym razie nie wiele da się w nim znaleźć

CHINY NA SZYNACH
(The Iron Ministry)

J. P. Śniadecki

„Ludzie mają bułki na parze więc nie będzie rewolucji.” to jedno z niewielu zwerbalizowanych spostrzeżeń społeczcznych, które się udało reżyserowi zarejestrować. Z samych zdjęć niestety też wiele więcej się nie wynosi – ujęcia są bardzo długie, monotonne i nie opowiadają żadnej spójnej historii. Przypadkowi ludzie, w przypadkowych pociagach niczym szczególnym nie wyróżniajacy się. Specyfikę Chin, ich wyjątkowość i przecież ogromną egzotykę widać chyba dosłownie dwa razy: gdy wsiadają ludzie trzymając kosze owoców na koromysłach i gdy z niewyjaśnionych powodów rozwieszają po całym pociągu nieprawdopodobne ilości wielkich płatów mięsa. Po zza tym pociągi takie jak w całym świecie, a i ludzie podobni, niezaskakujący banalni. Film drogi, który donikąd nie doprowadza.

NA DZIELNICY
(Hillbrow) Nicolas Boone

Szanowni Państwo, jest to niewątpliwie film, ładny – za pomocą długich, wysmakowanych ujęć reżyser pokazuje swoją wizję Johannesburga. Nie jest ona ani radosna ani nie niesie ze sobą nadziei, ale przypomina o sile człowieka, jego pomysłowości i zaradności, a także, niestety że potencjał ten, niepilnowany, nie kultywowany (colo, colere) szybko upada w ruine, a życie w jej cieniu niegdy nie jest miłę, a często i niebezpieczne.

sobota, 9 maja 2015

NADEJDĄ LEPSZE CZASY
(Something Better To Come) Hanna Polak

Dokument w w każdym calu dotykający okrucieństwa życia tak samo mocno jak filmy Oppenheimera choć w zupełnie inny sposób. Czy wyobrażają sobie Państwo mieszkać przez całe życie na wysypisku śmieci będąc zmuszanym do bezustannego odbudowywania swojego „szałasu” z desek na nowo? Nawet taka stałość bohaterom filmu nie jest dostępna. Ponieważ na wysypisku przebywają nielegalnie ich schronienia są bezustannie przysypywane przez nowe dostawy śmieci. Do tego stopnia „bezustannie”, że często za jedyną ochronę ich „dobytku” służy folia, która choć trochę może uratować go przed deszczem. Sytuacja całkowitego braku wsparcia ze strony cywilizacji w środku cywilizacji. Dramatyczna historia, która powtarza się od początku czasu, a teraz często tuż pod naszym nosem mimo tego, że często chcemy o niej zapomnieć. W świetny sposób kontrastuje z tym, co wielu bohaterów innych filmów uważa za problemy.

WINOBRANIE
(Harvest) Paul Lacoste

Bardzo smutny film drodzy Państwo, którego nastrój trochę łagodzi aromat fermentujących winogron ale wart obejrzenia. Smutek życia, w którym człowiek nie potrafi wyobraźni swojej użyć, do tego by swoje życie w ciekawy sposób zaprojektować jest przytłaczający. Kobieta w średnim wieku dzieli się z nami swoim przywiązaniem do wykonywanej pracy, które urosło do tego stopnia, że nawet gdy mają zamiar burzyć halę produkcyjną czuje się w obowiązek kompletnie ją wysprzątać. Inny bohater w przerażająco prosty sposób dzieli się z nami swoją opinią o współczesności: „gdyby wszyscy mieli pracę nie byłoby tylu zmartwień”. Ładny film, prawdziwy i trochę trochę trudny w prawdzie pustki w której niektórzy żyją